Piątkowy wieczór

W piątek Martin zaproponował nam wyjście na imprezę. W związku z tym, że w Githurai nie ma za wiele rozrywek, bardzo chętnie się na to zgodziłyśmy. Ponad godzinę zajęło nam dotarcie do miasta. Jak się okazuje od 18 do 22 (tak mniej więcej) na ulicach jest najwięcej ludzi. I pisząc na ulicach, mam na myśli dosłownie NA ULICY. Otóż w skład ruchu ulicznego wchodzą: samochody, matatu (busy), motocykle, ludzie ciągnący wózki i tacy zwykli piesi. Trzeba bardzo uważać, żeby nie zostać potrąconym. Już dwa razy prawie wpadłam pod motocykl. Sprawę poruszania się po mieście utrudnia ruch lewostronny – jeszcze się do tego nie przyzwyczaiłam.

rybka

Nairobi wieczorem to wspaniałe miasto! Na ulicach są tłumy ludzi! Można to porównać do centrum Warszawy w trakcie Euro2012. I tutaj jest tak codziennie – niesamowite! Poszliśmy zjeść kolację do lokalnej restauracji. Aurelia i Martin nie poszaleli za bardzo, zamówili kurczaka z frytkami. Ja postanowiłam zaryzykować i zamówiłam sobie rybę. Nie wiem dokładnie jaka to była ryba, ale najważniejsze, że była dobra! Przyrządzona w mleku kokosowym, miała lekko słodkawy smak. Bardzo interesujące połączenie. Do tego jak widzicie był ryż, jarmuż z warzywami (dziękuję Zuzannie za zidentyfikowanie zielonej papki), kapusta i sos chilli (przekonałam się bardzo boleśnie, że jest mega ostry), a to wszystko popijałam lokalnym piwem.tusker Tusker to najpopularniejsze kenijskie piwo, w smaku całkiem, całkiem (oczywiście daleko mu do naszych rodzinnych wyrobów). Myślę jednak, że przypadnie mi do gustu, szczególnie, że na etykiecie jest postać słonia 😉 Tutaj piją je głównie mężczyźni, kobiety piją raczej słodkie piwa coś jak radler.

Po bardzo dobrym jedzonku wybraliśmy się do klubu Gallileo. Klub niczym nie różnił się od tych w Polsce. Może jednak znajdę różnicę. Otóż impreza na którą poszliśmy była pod patronatem Durexa i hasła „Your friend with benefits”. Pierwszy raz się z czymś takim spotkałam! Mieli nawet rozdawać darmowe prezerwatywy, ale nie rozdawali. Niby cała impreza była w ramach promocji antykoncepcji, ale wydaje mi się, że jednym z powodów takich właśnie eventów jest również problem chorób przenoszonych droga płciową, więc w sumie idea jest słuszna. A teraz już o samej imprezie. Afrykańska muzyka jest wspaniała! kolacjaZakochałam się w tych rytmach. Jak tylko słyszę tutejszą muzykę chce mi się tańczyć! I tak właśnie przetańczyłam całą piątkową noc! Zeszliśmy z parkietu o 5:30 rano. Dawno nie tańczyłam tak długo 😉 Och i Kenijczycy tańczą niesamowicie. Ruszają się w taki genialny sposób – ” te kocie ruchy, te gesty rękami”. Trzeba przyznać, że mają wyczucie muzyki. Są tez w tańcu baaardzo otwarci, czasami aż za bardzo. I z ciekawostek czasami tańczą (jak się dowiedziałam, to u nich „rodzaj” tańca) jakby uprawiali seks na parkiecie, niemal kamasutra, tylko w ubraniach 😉 A co do bezpośredniego charakteru ludzi tutaj. Już pod sam koniec imprezy podeszła do mnie bardzo ładna dziewczyna i zaczęła ze mną tańczyć. Po chwili zapytała mnie czy jestem hetero. Pierwszy raz w życiu podrywała mnie lesbijka i do tego była bardzo atrakcyjna! Moja samoocena podskoczyła o 100 pkt 😀 W ogóle wzbudzam tu takie zainteresowanie i słyszę tyle komplementów, buhahaha. Ale kończąc motyw imprezowy, dawno tak długo nie tańczyłam i to do takiej dobrej muzyki!